Były europoseł PiS żąda 4 mln zł za naruszenie dóbr osobistych
Być jak Tomasz Lis
Marcin Libicki zapowiedział, że do czasu wydania prawomocnego wyroku w jego sprawie nie będzie udzielał żadnych komentarzy. - Moja sprawa ma szanse na powodzenie, bo, przypomnę, proces o zniesławienie wygrali z inną gazetą Hanna i Tomasz Lis. Dostali kilkaset tysięcy za kilka szkalujących zdań - powiedział. W marcu Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował, że "Super Express" ma przeprosić Tomasza i Hannę Lisów oraz zapłacić im 250 tys. zł zadośćuczynienia za bezprawne i zawinione naruszenie ich dóbr osobistych."Nie widzimy uzasadnienia"
Adam Pawłowski, redaktor naczelny dziennika "Polska Głos Wielkopolski" powiedział, że publikacje były oparte na dokumentach historycznych oraz wypowiedziach ekspertów. - Przedstawialiśmy w nich także stanowisko pana Marcina Libickiego. O tym, że nie kandydował on w wyborach do Parlamentu Europejskiego zdecydowały władze PiS, opierając się na stanowisku powołanych przez siebie komisji. Nie widzimy uzasadnienia do kierowania pod naszym adresem żądań odszkodowań. A domaganie się tak wysokich sum można traktować jako próbę odstraszania mediów przed interesowaniem się bliżej sprawami polityków, których wolą oni nie ujawniać - powiedział Pawłowski.
Sąd zacznie badać sprawę 30 września. Strony powołały na świadków m.in. Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę i Adama Lipińskiego.
"Nie wiem, czy się uda"
Rada Etyki: to był atak
Na początku września Rada Etyki Mediów uznała artykuły poświęcone Libickiemu w "Polsce - Głosie Wielkopolskim" za zamierzone ataki. Libicki wystąpił do REM o zbadanie kilkunastu publikacji prasowych, których autorzy, powołując się na materiały IPN, twierdzili, że Libicki współpracował w charakterze kontaktu operacyjnego z wywiadem i kontrwywiadem PRL.zew, PAP